16 marca 2020

Przeprawa na wyspę Cramond Island. Ryzykowna gra z przypływem

Z tak silnym wiatrem, jak w tym miejscu, jeszcze dotąd nie miałem okazji walczyć. W jedną stronę musisz opierać się podmuchom, aby nie biec. To może momentami nastręczać sporych trudności, bo ataki wiatru są tak silne, że niektórzy muszą przyklękać, żeby się nie przewrócić. I ten dreszczyk emocji. 


Na Cramond Island, którą pokazali nam Natalia i Claudio, trzeba przejść groblą, wylaniającą się z odmętów, gdy jest odpływ. Odległość wynosi jedną milę czyli 1,6 kilometra. Co jednak, gdy woda powróci? Głęboko jest ba kilka stóp. Ponoć byli tacy, którzy nie zdążyli. Co wtedy? Kto się spóźni ten nocuje na wyspie, która nie jest wcale duża - ma nieco ponad pół kilometra długości.

Przejście dwa razy na dobę

Na brzegu znajdują się tablice, które informują dokładnie o tym, w jakich godzinach można się bezpiecznie przedostać na wyspę, a potem z niej wrócić na czas. Trzeba się trzymać tych godzin, bo ponoć zdarzało się że ludzie wracali na brzeg po pas w wodzie i tak naprawdę cudem uniknęli nieszczęścia. W czasie tak silnej wichury na zatoce szaleje sztorm, który na pewno uniemożliwi bezpieczne dotarcie do brzegu.

Czytaj więcej: Muzeum Chirurgów w Edynburgu

Tablice ostrzegawcze mówią, że nie operuje w tym rejonie żadna dedykowana jednostka ratownicza. Jedyne na co można liczyć, to pomoc Straży Przybrzeżnej, jednak przy złej pogodzie o helikopterze nawet nie ma co marzyć.
Przejście na wyspę trwa około 10 minut. Idzie się najpierw wybetonowanym pasem nabrzeża, a następnie schodzi się na zatokę, nieco węższym chodnikiem, który wystaje pół metra ponad dno morskie.

Morska palisada z betonu

Na wyspie odkryto w przeszłości ślady rzymian. Miejscowi przez stulecia wypasali tam owce. W czasie pierwszej wojny światowej wyspa była ufortyfikowana. Znajdowała się bateria dział, która miała chronić zatokę Forth przed wrogą marynarką.
Jednak najbardziej spektakularny historyczny ślad to widoczny po prawej stronie grobli prowadzącej na wyspę rząd betonowych słupów przypominających piramidy. Konstrukcja ta ciągnie się od brzegu do samej wyspy. Jak głosi tablica, jest to rodzaj umocnienia, które zbudowano w czasach drugiej wojny światowej w celu obrony przed niemieckimi okrętom podwodnym.

Czytaj więcej: Muzeum Osteologiczne SGGW w Warszawie

Niewielkie łodzie penetrowały tereny między wyspami a brzegiem dostarczając materiałów dla niemieckiego wywiadu lub prowadząc operacje dywersyjne. Szykany z żelbetu miały to uniemożliwiać lub znacznie utrudniać. Niektóre "zęby" umocnienia są przewrócone lub złamane w połowie. Niestety nie ma informacji czy jakieś jednostki uderzyły w tę przeszkodę. W okolicy były jeszcze rozmieszczone sieci przeciwko łodziom podwodnym. Na wyspie stacjonowała artyleria wyposażona w silne reflektory - szperacze. Resztki zabudowań betonowych, to składy zaopatrzenia, pomieszczenia załogi i fundamenty baterii, które m.in. miały zwalczać szybkie łodzie torpedowe i chronić stocznię w Rosyth na północnym brzegu zatoki Firth of Fotrh.

Letnicy nie dali rady

Przed wojną na wyspie znajdowała się farma  Jednak farmer zaprzestał działalności rolniczej, a zabudowania kupili ludzie z Edynburga, którzy wykorzystywali je jako dom wakacyjny. Na wyspie brakuje dziś przystani z prawdziwego zdarzenia. Ale są resztki pomostów po północnej stronie. Prawdopodobnie ze względu na brak bezpośredniego dojazdu i konieczność dostarczania zaopatrzenia wyłącznie wąską ścieżką, trudności w aprowizacji i przewożeniu materiałów do utrzymania zabudowań w należytym stanie były przyczyną porzucenia budynków.

Czytaj więcej: Dąbrowiecka Góra Skansen Forteczny

Obecnie na południowym brzegu wyspy znajduje się ruina betonowego domu posadowionego tuż przy końcu palisady. Na stronie północnej są resztki betonowych schronów i fundamenty, które prawdopodobnie służyły artylerii.
Można także zobaczyć niewyraźne resztki zatoczek i pomostów do cumowania. To tamtędy prawdopodobnie dostarczano zaopatrzenie, gdy wyspa jeszcze miała mieszkańców. Nocowanie w tych pomieszczeniach może być trudnym przeżyciem, dlatego lepiej trzymać się wskazanych godzin zwiedzania.

Sznur turystów idzie przez morze

Miejsce jest bardzo popularne wśród miejscowych. Zjawia się ich całkiem sporo zwłaszcza weekendy. Czeka na nich pojemny parking. Jednak, najprawdopodobniej, niezbyt bezpieczny. Tablice przypominają, aby zamknąć swoje pojazdy i nie zostawiać wartościowych rzeczy na widoku.

Czytaj więcej: Fort V Włochy

Jak dojechać do grobli i jak przejść na Wyspę Cramond? Trzeba dojechać do Cramond Village. Niewielkiej mieściny, w której jednak można wypić całkiem dobrą kawę. Z Edynburga da się dojechać autobusem numer 41, który jedzie z Princess Street w Edynburgu, a potem trzeba kawałek dojść. Można też wybrać samochód, rower, lub zejść z głównej szosy na piechotę w stronę morza. Jeśli nie wiesz jak trafić na Cramond Island, kliknij Google Maps:



Poniżej widok na zejście w stronę Cramond Island w Google Street View:






















Spacer w stronę starej kuźni

Tuż obok wejścia na wyspę znajduje się ujście rzeki Almond. Idąc w górę jej biegu można dojść do ruin XIX-wiecznej  kuźni, w której miejscowy wytwórca produkował na masową skalę bardzo dobre gwoździe. Były one wstępnie kute z blachy żelaznej przy pomocy młota napędzanego podsiębiernym kołem wodnym poruszanym siłą bystrego nurtu. Następnie gwoździe takie były wykańczane przez mieszkające w okolicy rodziny. Zajęciem, które pozwalało na dodatkowy zarobek, parały się głównie dzieci. W zakładzie wytwarzano także m.in. szpadle, które cieszyły się w całej Szkocji, a nawet jeszcze dalej opinią "bardzo porządnych".

Czytaj więcej: Fort Beniaminów

Kuźnia nie przetrwała do naszych czasów. Manufakturę pokonała kolejna przemysłowa rewolucja, która doprowadziła do umasowienia produkcji w znacznie bardziej nowoczesnych fabrykach.
Z fabryczki zostały jedynie ruiny. Powyżej opuszczonych murów znajduje się spiętrzający wodę jaz wyposażony w łamaną przepławkę, która umożliwia rybom łososiowatym i węgorzom dotarcie do tarlisk. Idąc w górę wijącą się wzdłuż rzeki ścieżką można dotrzeć do Edynburga.

















Poniżej widok tego miejsca w Google Street View:



Kliknij w Mapy Google, aby sprawdzić, jak dostać się na wyspę Cramond Island.



Do Edynburga trafiliśmy samolotem linii Wizzair, płacąc za przelot tam i z powrotem 130 zł od osoby. Przed koronawirusem taki poziom cen przewoźnik oferował wiosną i jesienią - poza sezonem letnim i zimowym. Warto było skorzystać.

Więcej ciekawych miejsc do odwiedzenia znajdziesz pod adresem www.wycieczkazadyche.pl lub po prostu wycieczkazadyche.pl.


Znasz? Skomentuj!