Wodogrzmoty Mickiewicza to po prostu tatrzański wodospad, a raczej trzy wodospady. Z których jeden przepływa pod mostem zbudowanym na prowadzącej do Morskiego Oka drodze Oskara Balzera w 1900 roku. Niby nic nadwyczajnego, ale Wodogrzmoty to turystyczny hit od ponad stulecia.
Dostępne dopiero od 1879 roku, kiedy to z przewodnikiem Maciejem Sieczką zjawił się tam Walery Eljasz. Można i teraz wybrać się do Wodogrzmotów Mickiewicza, jeśli nie ma sił na lub czasu na Morskie Oko, albo chęci coś jeszcze ambitniejszego.
Pośredni Wodogrzmot pod mostem
Z trzech wodospadów widać dziś pod mostem jedynie środkowy, czyli Pośredni Wodogrzmot. Wyżni i Niżni raczej nie są widoczne, nie prowadzi do nich ścieżka. Ta którą chadzali pradziadowie nad brzeg zarosła. Trzeba się zadowolić tym, co jest. A jest pięknie. Widać to wyraźnie z mostu, zwłaszcza wtedy, kiedy światło świeci prosto w plecy!Czytaj więcej: Kościół drewniany w Skrzydlnej
Mimo niezwykłej urody i powabu wodospad dziś wydaje się trochę omijany. Tłum wali, spiesząc się, nad Morskie Oko. Jakieś szumy wodne głęboko w dole, jako mniej spektakularne, mniej interesują. To już tylko punkt do omiecenia wzrokiem. Jako cel sam w sobie przegrywają też wodospady z selfie z Mnichem, Czarnym Stawem i schroniskiem na morenie u źródła Rybiego Potoku.
Wodna kipiel grzmi po burzy
A niesłusznie. Warto przejść się tu na spacer, gdy nie ma czasu na więcej. Idzie się niedługo i wygodnie. Można spędzić pół godziny na słonecznej ławce wsłuchując się w burzącą się kipiel. Dobrze wyjdzie też pamiątkowa fotka obok tej kipieli. My zatrzymaliśmy się tu na całkiem długi postój, popatrzyliśmy, posłuchaliśmy, zrobiliśmy kilka zdjęć, coś przekąsiliśmy. Woda szumi, po ulewach i burzach - grzmi.
I tak powinno być. Dziś turyście niech wystarczy, że zachwycały się tym miejscem pokolenia. Pokolenia tutaj wędrowały. Szkicowano, malowano, fotografowano, filmowano. Jest na co popatrzeć i czego posłuchać. Dlatego warto wczuć się w to miejsce. Z pewnością nie będzie dobrym pomysłem skorzystanie z fasiągu. Fura, ciągniona przez zmęczonego konia, to niezbyt dobre okoliczności do kontemplacji majestatu tatrzańskiego.
Samochody otwarte przez niedźwiedzie
Pamiętam to miejsce z dawnych czasów. W latach osiemdziesiątych można tu było swobodnie dojechać samochodem, a potem wrócić do Zakopanego. Byli i tacy turyści, którzy stąd mniej więcej szli w górę, gdyż niedaleko mostu przebiega zielony szlak ze schroniska w Roztoce do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zdarzało się natknąć po powrocie na samochód splądrowany przez niedźwiedzia.
Powietrze przy Wodogrzmotach Mickiewicza zawsze było przesycone wodą z górskiego potoku. Wchodzi w płuca jak zimny nóż w ciepłe masło. Tak piękne jest to miejsce, tak zderza się tu potęga przyrody z potęgą myśli inżyniera z przełomu wieków, który most tędy przerzucił. Zatrzymaj się! Oddychaj, patrz, słuchaj, bądź!
Jak dojechać do Wodogrzmotów Mickiewicza?
Dojazd do Wodogrzmotów Mickiewicza (woj. małopolskie) nie należy do skomplikowanych. Trzeba dotrzeć do parkingu u wejścia do Tatrzańskiego Parku Narodowego na Palenicy Białczańskiej. Tam zostawiamy samochód, bądź wyskakujemy z busa. Dalej trzeba przejść kawałek pieszo. Nic wielkiego, to tylko niecała godzinka.
Jeśli nadal są problemy z dotarciem, wystarczy kliknąć w Mapy Google. Nawigacja Google zaprowadzi na właściwe miejsce piechura, rowerzystę i kierowcę (rower można wypożyczyć na dole).
Fantastycznie zielona woda w Wodogrzmotach Mickiewicza.
Może się zakręcić w głowie od widoku z mostu.
Takie tablice, rzeźbione i kaligrafowane, stawia Tatrzański Park Narodowy.
Widoki z trasy są co najmniej doskonałe.
Jest prośba o niekłusowanie (aby nie płoszyć zwierzyny). Dwa kroki od drogi widzieliśmy myszkującego na pionowej niemal skarpie lisa.
Więcej ciekawych miejsc do odwiedzenia znajdziesz pod adresem www.wycieczkazadyche.pl lub po prostu wycieczkazadyche.pl.
Znasz? Skomentuj!